Ciasto, które piekłam chyba co tydzień w czasach studenckich, bo proste i tanie (zwłaszcza, że wszystkie potrzebne składniki przywoziłam sobie z domu, czyli od rodziców ;)). Ostatni raz jadłam murzynka kilka lat temu, już prawie zapomniałam jak się go robi, wyparły go brownie (które ostatnio też zaniedbałam) i inne wypieki. Z tęsknoty za smakiem, nadmiaru jabłek i pierwszych orzechów (no może nie nadmiaru) odświeżyłam, a właściwie przypomniałam sobie stary przepis na to kakaowe ciasto.
Murzynka chyba nie trzeba nikomu polecać, zawsze się udaje, zwykle wszystkie składniki mamy w domu i jest naprawdę smaczny :D
Wersja z jabłkami (oczywiście można pominąć), znana również pod nazwą salceson :P
Składniki (standardowa blaszka):
- 1 kostka masła
- 1 szklanka cukru
- 0,5 szklanki mleka
- 4 czubate łyżki ciemnego kakao
- 2 szklanki mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 4 duże jajka
- orzechy włoskie (lub inne) dodałam ok. szklanki
- jabłka (dałam 5 niedużych)
W garnku umieszczam pokrojone na kawałki masło, cukier, mleko i kakao (uwaga, garnek ma pomieścić na koniec całość ciasta, więc unikamy mini rondelków). Składniki podgrzewam do rozpuszczania i powstania jednolitej masy. Odlewam pół szklanki (na polewę) i odstawiam do ostudzenia.
Jabłka obieram i kroję dowolnie, orzechy siekam.
Do wystudzonej masy dodaję żółtka, miksuję. Dodaję mąkę z proszkiem do pieczenia i miksuję ponownie.
Białka ubijam na sztywną pianę, dodaję stopniowo do gęstego ciasta i bardzo delikatnie mieszam.
Na koniec dorzucam orzechy i jabłka.
Masę wylewam na wyłożona papierem do pieczenia blachę i piekę ok. 30-40 min (do tzw. suchego patyczka) w 180 stopniach. Gorące ciasto polewam odstawioną masą i studzę. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz